• Kawiarenka Królewska - Ewa Ludwiniak

        • Ewa Ludwiniak III c

          „Kawiarenka Królewska”

                          Była jesień. Październik zbliżał się nieubłaganie, a stopniowo żółknące i opadające liście obwieszczały koniec letnich igraszek. Janina pędziła warszawską uliczką w stronę Starego Miasta. Jej błękitna sukienka przed kolanko powiewała na jeszcze ciepłym wietrze.

                          Jasia mijała różne sklepy, lodziarnie, cukiernie, butiki, ale mimo ich kolorowych i zachęcających reklam do żadnego nie wstąpiła. Interesował ją tylko jeden lokal położony w zacisznym miejscu nieopodal zamku – kawiarenka „Królewska”. Było to skromne, małe ale przytulne miejsce, urządzone bardzo klasycznie. Zawsze rozbrzmiewała tam kojąca muzyka a zapach kawy pieścił nozdrza klientów. Właścicielką kawiarni była starsza pani, która zawsze ubrana na różowo gawędziła z przybywającymi do jej kafejki ludźmi. Opowiadała im o czasach wojny, o jej miłościach, o swoich dzieciach i wnukach, o tym jak mieszkała w Hiszpanii i jak za pięć złoty sprzedawała szaliki na targu.  Niektórzy uważali starszą panią za wariatkę, która przeszkadza im w spokojnym odpoczynku, a inni szanowali ją i wysłuchiwali opowieści seniorki z najwyższym zaciekawieniem.

          Jaśka uwielbiała ten lokal, ponieważ jak twierdziła był on siedliskiem dobrej energii i miłości. Uważała, że przebywając tam jej serce napełnia się ciepłem a życie zyskuje nowy sens. Nigdy nie zastanawiała się, czemu tak się dzieje. Po prostu wchodziła tam, zamawiała cappuccino i wsłuchiwała się w historie, które opowiadała właścicielka, przygotowując jej napój, a dobry nastrój sam się pojawiał.

          Raz Babunia (tak Jasia zwykła już nazywać starszą panią z kawiarni) zaczęła wspominać jak za jej młodości, pewien chłopiec imieniem Franek uratował ją przed sowieckim patrolem. Szła sobie wtenczas ulicą, właśnie tą, przy której teraz stała kawiarnia „Królewska”. Zmierzała do swojej przyjaciółki, która pilnie potrzebowała jej rady. Nie było bezpiecznie w tamtych czasach nocą biegać ulicami, ale nie miała wyjścia, sprawa była podobno życia lub śmierci. Starała się przemknąć jak cień ,by uniknąć wszelkich kłopotów, jednak nie była w tym najlepsza. Kłopoty lepiły się do niej jak wata cukrowa do rąk. Wychodziła właśnie zza zakrętu. Od domu znajomej dzieliło ją nie więcej niż dziesięć metrów. Postanowiła przebiec ten dystans i już się rozpędzała, gdy nagle zatrzymał ją ciężki, chropowaty głos.

          -Эй, девушка! Стоп.

          Odwróciła się, a za jej plecami, ukryci pod szerokim daszkiem stali czterej mężczyźni ubrani w sowieckie mundury. Zmierzali w jej kierunku. Dobrze wiedziała, że na pewno nie będzie miło, dlatego poczęła uciekać. Czterech mężczyzn pobiegło za nią.

          -Стоп. И так мы тебя поймаю! – Wołali za nią ze śmiechem.

          Dziewczynie trudno biegło się na bardzo kobiecych, lecz niepraktycznych obcasach. Tupała głośno i gnała ze wszystkich sił, ale mężczyźni byli szybsi i wytrzymalsi. Widocznie ją doganiali. Biegła ciemną aleją, zdyszana i zziajana. Mijała właśnie starą, zaniedbaną kamienicę, gdy nagle zza rogu budynku wyskoczył przystojny, młody mężczyzna. Szybko zorientował się, że dziewczyna jest w potrzebie i ledwo już zipie. Złapał ją za ramię i pchnął w jakąś ciasną dziurę, która jak później odkryła była tajemnym przejściem na równoległą ulicę.

          -Idź tam, szybko – szepnął chłopak patrząc na nią swoimi niebieskimi oczama. Młoda Babunia była olśniona jego urodą. Męską i władczą. Nie miała jednak czasu na podziwianie jej, ponieważ słyszała już kroki nadbiegających Rosjan. Zagłębiała się coraz bardziej w ciasne przejście. Dobrze słyszała ciężkie tupanie butów patrolu. Przejęła się, że odkryli, gdzie tak nagle zniknęła. Nagle tupot ucichł. Dziewczyna także się zatrzymała, by nie robić hałasu.

          -Вы видели девушку? – Dobiegł ją głos jednego z żołnierzy.

          -Jaką dziewczynę – zapytał odważnie jej wybawca. – Tu nikt nie chodzi, bo się was boją!

          -Не лги, собака и говорить по русски – wykrzyknął drugi z mężczyzn. Polak milczał. Rosjanin kontynuował spokojniej, ale z widocznym gniewem w głosie – Хорошо. Как тебя зовут?

          -Franek Król – powiedział chłopiec z udawaną swobodą.

          -Гениально, теперь Франек идти с нами – rzekł złośliwie mężczyzna zanosząc się śmiechem. Później dziewczynę doszły jedynie dźwięki szarpaniny i przepychanki. Kiedy dotarło do niej, co przez nią prawdopodobnie stanie się z tym chłopcem natychmiast zawróciła, by mu pomóc. Jednak, gdy wybiegła na ulicę nikogo już tam nie było. Tylko głucha cisza.

          Babunia mówiła, że nigdy więcej nie słyszała o tym chłopaku. Chociaż wypytywała o niego wiele osób każdy odpowiadał, że nie zna Franka Króla. Podejrzewała, że tenże Franciszek nigdy nie istniał, że to imię i nazwisko jest wyłącznie wytworem wyobraźni biednego chłopca, który chcąc ratować rodzinę porzucił swoją tożsamość. Kobieta mówiła, że od tamtego dnia, aż do teraz, kiedy przed snem zamyka oczy widzi twarz tego młodzieńca, twarz jej wybawiciela, cichego bohatera, który nigdy nie doczekał się chwili sławy, nie usłyszał podziękowań. Ale Babunia mu dziękowała codziennie, ona utworzyła dla niego w swoim sercu wieczny kącik chwały. Rozsławiała jego historię każdemu i czekała z nadzieją, aż w końcu ktoś powie jej, jakie były dalsze losy chłopaka.  Na jego cześć swoją kawiarenkę nazwała „Królewska” i na jego cześć codziennie przechodziła tamtym ciasnym przejściem, by nigdy nie zapomnieć.

          Babunia miała na swoim kącie mnóstwo takich historii i Janinka nie jedną z nich znała. Tego dnia też przyszła do kawiarenki, by posłuchać kolejnej opowieści starszej pani. Jednak, gdy tylko weszła do lokalu, nie poczuła się jak zwykle. Choć powitał ją zapach kawy i ciepła, kojąca melodia, nie poczuła czegoś jeszcze. Pewnego rodzaju magii, która za każdym razem otulała ją przyjemnym spokojem i mądrością.

          Zdezorientowana Jasia podeszła do lady by przywitać się z Babunią. Miała nadzieję, że na widok starszej pani tajemnicze uczucie, którego jej brakowało powróci.

          -Dzień dobry, Babuniu – wykrzyknęła przyjaźnie siadając na krześle. – Babuniu, jestem już.

          Nikt nie odpowiedział. Słyszała tylko szumy głosów rozmawiających klientów.

          -Babuniu, to ja Jasia – ponowiła wołanie.

          Nareszcie z zaplecza wyszła postać, ale nie była to starsza pani. Do lady podeszła młoda, zgrabna kobieta, elegancko ubrana z telefonem w ręku.

          -Słucham – zapytała.

          -Gdzie… gdzie jest Babunia… - zająknęła się dziewczyna. – Znaczy właścicielka?

          Elegancka kobieta posmutniała, spuściła głowę.

          -Teraz ja prowadzę biznes, a jeśli chodzi pani – powiedziała cicho – o staruszkę, która tu pracowała… Ona odeszła…

          Jaśka szeroko otworzyła oczy.

          -Odeszła do innej restauracji, tak? Proszę o adres.

          -Nie zrozumiałyśmy się – rzekła sztywno nowa pracowniczka. – Ona odeszła do lepszego świata – kobieta wskazała palcem górę.

          Nagle zapach kawy zaczął dusić Janinę. Wywoływał u niej mdłości. Relaksacyjna muzyka wydała się stresująca i nieprzyjazna. Do oczu zaczęły napływać łzy. Wcześniej tak bliska kawiarnia teraz stała się obca, straszna, duszna i nieciekawa. Ciało dziewczyny zaczęły przeszywać dreszcze, a umysł jakby odłączył się od reszty. Pod wpływem emocji Janinka wybiegła z lokalu zatrzaskując drzwi. Oparła się o mur budynku i dała swobodnie płynąć swoim łzom. Wzniosła oczy ku górze…

          -Boże, masz o nią dbać – szepnęła i odeszła wolno w stronę ciasnego przejścia między starą kamienicą, a blaszanym ogrodzeniem.

          Koniec

    • Kontakty

      • Zespół Szkolno-Przedszkolny w Poświętnem
      • tel/fax:(25) 752 03 63
      • Cygów ul. Szkolna 20 05-326 Poświętne Poland
      • poniedziałek - piątek 7:30 - 15:30
      • Dyrektor - Agnieszka Pasieczna Wicedyrektor - Katarzyna Jackiewicz
      • email: sekretariat@zspposwietne.edu.pl.
      • administrator strony: i_gorecka@wp.pl
    • Logowanie