• Śmierć Ratuje Wojnę - Marek Mielczarek

        • Marek Mielczarek kl. III c

           

          ŚMIERĆ RATUJE WOJNĘ

          ROZDZIAŁ.1

                Było sobie czterech wojowników, którzy chcieli być niezwyciężeni . Pewnego razu rozpoczęła się bitwa, po której wszystko się zmieniło złożono im propozycję, od której miało się wszystko zmienić. Dzięki niej staliby się niezwyciężeni. Musieli tylko nie dopuścić do zdobycia Królestwa Niebieskiego (KN). Jednakże ich wódz po rozmowie, nie zgodził się na odwrót, więc nie było wyjścia, czworo jeźdźców musiało stoczyć bój ze swoimi braćmi.

          Odbyło się to u bram KN. Było wtedy wietrznie ale słonecznie, bramy niebios lśniły bardzo  pięknie i niezwykle intensywnie . Nagle zaczęło się. Największa rzeź jaką pamiętamy.  Słońce zrobiło się krwawo czerwone ,wszędzie była krew mistrzowie walczyli bez wysiłku i kropli potu. Po skończonej walce jeźdźcy dostali, co im obiecano, lecz musieli strzec porządku i równowagi. Przeto też nadano im nowe imiona : Choroba, Wojna, Głód, Śmierć.

          126 stuleci później. Wojna, stawiony przed Radą, został oskarżony o zabicie Gabriela Belzebuba i skazany. Na próżno jednak próbowano odebrać  mu moc, gdyż był za potężny. Wówczas Śmierć stojący w rogu Sali, która była ozdobiona we freski i malowidła a pod sufitem miała zawieszony żyrandol z obsydianu, ubrany w czarny postrzępiony płaszcz z kapturem, z twarzą całą w bliznach i dwiema kosami u boku odezwał się :

           - Nie zgadzam się z tym.

          - Któż to powiedział? –  zapytał najstarszy z Rady.

          - Ja – odrzekł Śmierć.

          - Udowodnię, że Wojna jest niewinny.

          W sali zapanował gwar i chaos, Głód i Choroba zadziwili się niezmiernie na decyzję brata o pomocy dla Wojny.

          - Dobrze – powiedział Starszy, lecz pod jednym warunkiem.

          - Jakim? – Zapytał Śmierć

          - Jak ci się nie powiedzie, oddasz nam swoją moc.

          - Zgadzam się !

          Po tych słowach Śmierć wyszedł z sali. Udawszy się ciemnym korytarzem oświetlonym pochodniami do stajni, przygotował swojego wierzchowca do podróży. Koń miał na imię „Potępieniec” i był to ogier wielki i czarny, miał ognistą grzywę oraz ogon, ciało jego było umięśnione i bardzo dobrze wyrzeźbione. Z nozdrzy wydobywał się siarczysty dym a oczy były jak rubiny, lecz płonął w nich ogień . Gdy koń został osiodłany, jeździec wsiadł na niego. Przed wyjazdem  pożegnał się z pozostałymi jeźdźcami.

           Śmierć przewędrował całą krainę w poszukiwaniu Wrotmistrza, który miał klucze do wszystkich bram we wszechświecie.  Znalazł go w piaszczystej dolinie w wąwozie Kalierin De God. Gdy dotarł do wielkiej skalnej budowli, która była wykuta w skale marmurowej, spostrzegł na dachu dwa demony strzegące wrót.  Zostawiwszy wierzchowca ruszył w bój.  Biegnąc,  wyciągnął kosy, wskoczywszy na jedną belkę, odbił się od niej i zaatakował z taką szybkością, że  było tylko słychać  świst kos. Z potwora zostały dwie części. Musiał jeszcze się wykazać swoją zwinnością i szybkością, by rozprawić się z drugim.

              Stało się coś niezwykłego demony się zrosły i powstał jeden wielki. Jeździec powiedział: „ Pewnie trzeba go trafić w serce”. Lecz  nie było to takie łatwe, gdyż przeciwnik miał dwanaście metrów wzrostu, cztery łapy  i dwa wielkie pyski. Przyzwał więc swoją demoniczną postać, wyglądała jak duch lecz czarny, z kosą a ręce  były z kości,  twarzy nie miał. Kosy błyskały ze wszystkich stron z potworów sączyła się   ciecz nie czerwona lecz czarna. W ostatnim uderzeniu Śmierć trafiła go prosto w serce ostrze przeszło na wylot. Demon padł bez ruchu a jeździec zabrał z niego tylko pazur jako trofeum . Gdy wszedł do środka, zobaczył wielki tron i wiele portali do innych światów, lecz dojście do tronu nie było łatwe, gdyż most prowadzący do niego był zarwany. Trzeba było znaleźć inne przejście. Śmierć zobaczył, że liny nośne mostu są na tyle wytrzymałe, żeby go unieść, więc wziął rozbieg  i skoczył na stalową linę. Rozhuśtał się i przeskoczył po nich na owalną posadzkę. W jej środku  znajdował się tron, był stary i zakurzony, zbudowany z kości i skóry. W pewnym momencie zrobiło się jasno, tron rozświetlił się  ze światła wyłoniła się postać stara z wielkim medalionem na szyi z wybitym kluczem. Rzekł:

          - Nazywam się Radrex jestem strażnikiem wrót.

          - Witaj, jestem Śmierć chciałbym się udać do krainy Menfel.

          - Myślisz, że to jest takie proste: wejdziesz i wyjdziesz ?!

          - Więc, co trzeba zrobić żebym mógł przejść?

          - Musisz znaleźć trzy szmaragdy otwierające wrota.

          - Gdzie mogę je znaleźć ?

          - Znajdziesz  je w Północnej i Zachodniej części jaskiń.

          - A gdzie znajduje się ostatni?

          - Hm, ostatni jest się w starej kuźni, która znajduje się w najdalej oddalonej jaskini.

             Udał się więc najpierw do starej kuźni, która znajdowała się w najdalej oddalonej jaskini. Droga do niej była trudna i wyczerpująca. W pewnym momencie dojrzał wielkiego obrzydliwego jaszczura wielkości słonia ,który pilnował przejścia po kuźni. Ucieszył się wielce, gdyż nie walczył jeszcze z takim przeciwnikiem. Wyciągnął swój oręż. Gdy szykował się do ataku, jaszczur prawie dostał w brzuch, lecz swoim ogonem walnął jeźdźca, który uderzył w skalną ścianę palcami i odbił się. Zdumiał się wielce, gdyż bestia wyglądała na ociężałą i powolną. Więc spróbował ją zajść ze wszystkich stron, lecz zasięg ogona był tak duży, że jeździec nie miał jak zaatakować, pomyślał więc „Nie da się go zajść z dołu, więc zajdę go z góry”. Zauważył głaz wiszący nad gadem, wziąwszy kosze, zamachnął się.  Trafił w głaz i obluzował go. Spadł prosto na Ada i przygniótł go. Wchodząc do sali zobaczył, że kryształ jest zawieszony nad magmą i żeby go zdobyć musi znaleźć sposób, by zamknąć wrota pod nim. Zaczął szukać dźwigni lub czegoś podobnego  po całej kuźni ,lecz nie znalazł. Wtem dostrzegł je piętro wyżej na półce skalnej. Podszedł tam i zaczął się wspinać, lecz nie było to takie łatwe, ponieważ nieodpowiednie położenie ręki groziło pchnięciem przez ostrza  ukryte w ścianie. Gdy się wspiął, przełączył dźwignię, lecz następstwem tego było wysunięcie ostrzy w ścianie. Cofnął się do tyłu i skoczył. Tył płaszcza rozerwał się o zadry wystawiające za ostrzy. Miękko wylądował na żelaznej płycie, wykonawszy przewrót. Zabrał kamień i wtedy usłyszał pisk krat zamykających się. Szybkim ale stanowczym ruchem prześlizgnął pod ostro zakończonymi kratami. Udał się do Sali, w której czekała stara zjawa na kryształ. Oddawszy go,  zaczął nagle wibrować aż zalśnił miedzianym blaskiem. Wyszeptał coś jeszcze i kamień znalazł się w otworze nad portalem.

          Rozdział. 2

          Jeździec udawszy się  do wejścia zachodnich jaskiń, zauważył, iż drogę do wejścia oddzielał skalny wąwóz. Przyzwał więc rumaka, wsiadł na niego i galopem udał się w stronę jaskiń. W drodze napotkał się na tuzin wielkich przerośniętych wilków, które na grzbietach miały długie stalowe ostro zakończone futro. Zeskoczywszy z konia wyciągnął oręż i wbił je w pierwszego wilka. Ten zamienił się w proch i rozsypał się na wietrze. Reszta bestii zobaczyła to i ruszyła do ataku. Śmierć zaatakowawszy swoimi kosami zamachnął się tak szybko, że było tylko słychać świst  powietrza. Gromada rozsypała się. Dobiegł do wyjścia, które było zatarasowane przez wielki głaz a jego odsunięcie nie było możliwe, ponieważ kamień był zaklinowany z dwóch stron dwoma granitowymi filarami, w których były odpryśnięte niby półki. Po nich udało mu się dostać do szczeliny nad głazem. Ujrzał wewnątrz ściany pokryte rysunkami i oświetlone pochodniami umocowanymi na stojakach wykonanych z kości. Malowidła, przedstawiały ogromną bestię pilnującą wejścia do Sali, w której znajdował się drugi kryształ. Wędrując korytarzami, napotykał różne bestie,  jednakże nie wyobrażał  sobie, co go miało spotkać za wielkimi wrotami z podobiznami ludzkich czaszek. Na środku drzwi wykuto  czaszkę potwora.  Wewnątrz znajdował się wielki umięśniony okryty obsydianową łuską olbrzym z pazurami ostrzejszymi  od brzytwy, ohydną twarzą przypominającą smoczą,  z czterema parami oczu i rogami na czole. Przemówił:

          - Witaj wędrowcze czego tu szukasz ?

          - Chcę dostać kryształ!-krzyknął.

          - Żeby przejść są dwa wyjścia: odpowiesz na moje pytanie lub mnie pokonasz w walce.

            Olbrzym dobywszy swojego oręża zamachnął się i zadał cios, lecz Śmierć to sparował z takim impetem, że ich oboje odrzuciło.

          Szybkim ruchem podnieśli się. Gdy olbrzym wyprowadził cios, Śmierć uniknął go za cenę zranienia barku, lecz nie zwrócił na to uwagi. Błyskawicznym ruchem wbił kosę w pierś olbrzyma rozciąwszy go. Padł bez tchnienia na posadzkę, salę całą wypełnił powiew powietrza, w którym ukazał się duch olbrzyma. Podziękował mu za uwolnienie.  

           Zamocowany w sklepieniu kopuły kryształ, spadł   na posadzkę przez wstrząsy wywołane prze olbrzyma. Śmierć zabrał go jak też  rękawice, które zauważył założył.  Były zrobione z elfickiej skóry, okute, a kciuki wykonane były z diamentów i wykończone arczańską stalą. Wrócił w drogę powrotną jednakże nie było wyjścia, nie mógł wrócić tą samą drogą, gdyż wrota się zawaliły. Postanowił, że wydostanie się przez szczeliną znajdującą się w sklepieniu kopuły. Skoczył na półkę gdzie znajdowały się dwa filary koło siebie. Były pokryte rycinami w starym języku. Zaczął się po nich odbijać. Po paru chwilach znalazł się na zewnątrz. Skoczył z krawędzi jaskini i wbił w miękką skałę i tak ześlizgną się na dół.  Zobaczył skalnego olbrzyma przed wejściem do jaskini Wrotmistrza, wsiadł szybko na Potępienie i udał się ku jaskini.        Droga przez wąwóz była niezmiernie trudna, wszystkie kawałki wąwozu składały się z ostrych zboczy pod które koń nie mógł podjechać,  trzeba było przebyć je pieszo. Kiedy już dotarł na miejsce, okazało się że skalny olbrzym próbuje zasypać wejście do jaskini. Skupiwszy uwagę olbrzyma na sobie, jeździec wciągnął go do wąwozu i oślepiwszy,  spuścił  na niego lawinę, która go przysypała. Śmierć, udając się już do wejścia ujrzał, że jego rana wygląda paskudnie. Opatrzył ją, wykonał naramiennik z metalu znajdującego się w sercu olbrzyma. Po wszystkim wszedł do jaskini i oddał kryształ. Portal zaczął się aktywować, lecz nie do końca.

          Jeździec z ciekawości zapytał:

          - Czy teraz w tym stanie można się udać przez portal?

          - To jest możliwe jednak jest niestabilny i może cię rozerwać .

          -Rozumiem.

          Śmierć zastanowił się chwilę i w pewnym momencie  skoczył .

          Rozdział.3

          Wyrzuciło go w przepięknej dolinie w krainie Menfel. Dolina nosiła nazwę   „Vallis Nymphae’’(Dolina Nimf). Było tam przepięknie wszędzie były drzewa gdzieniegdzie rosły dzikie róże. Przez gałęzie prześwitywały promienie słoneczne. Między drzewami pozostałości po ruinach. Miejsce, w którym znajdował się portal  było w samym środku lasu. Była to przepiękna budowla, lecz zniszczona ze swoją tajemniczą przeszłością.

          W oddali było widać wielki biały most łączący dwie części wąwozu na zwięczeniu mostu był posąg przestawiający królową nimf.  Jeździec nie chcąc tracić czasu, wezwał rumaka i udał się w stronę mostu.  W drodze zauważył, że między drzewami ktoś się kryje, więc zsiadł z konia i ruszył w stronę drzew, za którymi krył się nie ktoś, lecz duży jastrząb. Zdawał się pokojowo nastawiony. Usiadł mu na ramieniu i ruszyli razem w stronę mostu. W drodze nakarmił jastrzębia i oswajał go do siebie. Ptak wyglądał niezwyczajnie, szpony miał niezwykle ostre , dziób miał ze stali, pióra ślniły jakby pokryte diamentowym pyłem. Gdy Śmierć przyglądał się ptakowi, spostrzegł, że dotarli na miejsce. Na moście stacjonowało dwóch strażników, którzy się nie spodziewali żadnego gościa.

          - Wielmożni strażnicy mógłbym przejść ten wspaniały most?- wymamrotał pod nosem minę miał skrzywioną, gdy to mówił.

          - A kim ty jesteś, że mamy cię przepuścić przez ten wiekowy most?

          - Jestem jeźdźcem apokalipsy, jednym z czterech, mówią mi Śmieć nieliczni, Ponury Żniwiarz.

          - Więc Żniwiarzu czego szukasz w tej wspaniałej krainie ?

          - Poszukuję Sprawiedliwości, mojego brata osądzonego bezpodstawnie.

          - Przepuściłbym cię, lecz bez glejtu nie mogę.

          - Więc gdzie dostanę glejt ?

          - Możesz go dostać u Grina, który stacjonuje dzień drogi na południe.

          - Więc  udam się do niego. Bywajcie.

          -Bywaj Żniwiarzu.

          Jeździec skierowawszy się na południe, zamyślił się i zaczął dumać , czy jego wyprawa ma sens a jeśli mu się nie uda, to straci wszystko, lecz myśl o  bracie cierpiącym przez całe milenia zabiła jego nie pewność.

          Podróż do stanowiska Grina byłe monotonna i nieciekawa, wokół brosły wielkie szlachetne dęby a w dalszych częściach lasu  sosny, lipy, świerki . W pewnym monecie wjechał na polanę w środku gaju, było tam kilka nimf, które nie zwracały na niego uwagi, lecz jedna z nich zaciekawiła się nowym przybyszem, spojrzała się  na niego lecz milczała. Poczuł mocny ból w tyle głowy i padł na ziemię.

           Obudził się w ciemnym pomieszczeniu, podwieszony za ręce pod sufit. Usłyszał tylko stanowcze słowa:

          - Kim jesteś i czego chcesz w naszej dolinie ?!

          Lecz on nie odpowiedział, gdyż czuł, że ma przestawioną szczękę i obite żebra. Ktoś złym, stanowczym głosem powtórzył:

          - Kim jesteś i czego chcesz w naszej dolinie ?!

          Ostatkiem sił odpowiedział :

          - Nastaw mi szczękę.

          Z cienia wyłoniła się ręka, która złapała, go za szczękę i nastawiła.

          Poczuł ulgę i odpowiedział obolałym głosem:

          - Wołają na mnie Śmierć, Wędrowałem do Grina po glejt, żeby mnie przepuszczono przez most.

          -  Powiadasz, że do Grina się wybierałeś ?

          - Tak.

          - Grin jest sługą Mrocznego, który chce zagarnąć te ziemie.

          - Kogo ?

          - Osoby która zabiła Gabriela I Belzebuba, żeby pozbyć się twego brata ,który miał go zgładzić.

          - Więc wiem, z kim mam się rozprawić.

          Nimfa uwolniła go z więzów, padł na ziemie, lecz szybko się podniósł. Nimfa jednym gestem pozwoliła mu wyjść. Lecz na koniec rzekła:

          - Jeśli chcesz, pomogę ci w schwytaniu Mrocznego.

          - Nie, muszę to załatwić sam.

          - Jak rzekłeś.

          Wyszedł i wsiadł na wierzchowca. Rozmyślał o tym, co powiedziała mu nimfa. Nie zwrócił uwagi na przepiękne budowle i wspaniałe pomniki. Wyjechał z wioski, udał się w kierunku osady w której stacjonował Grin.

          Kiedy jechał  zaatakowało go dwoje łowców niewolników, jednakże rozciął sieć rzuconą na niego. Zszedł z konia do dwóch ludzi ubranych w skóry z wilka. Na plecach mieli topory a przy pasie dwa szerokie miecze.

          Pierwszy wciągnął topór i zaczął biec na niego. Jeździec wyskoczył, zrobił piruet i  zadał cios. Przeciwnik padł na ziemię. Drugi zobaczył to i uciekł, lecz nie na długo. Śmierć rzucił w niego kosą. Po tym już nie wstał.

          Ciąg dalszy nastąpi.   

            

           

    • Kontakty

      • Zespół Szkolno-Przedszkolny w Poświętnem
      • tel/fax:(25) 752 03 63
      • Cygów ul. Szkolna 20 05-326 Poświętne Poland
      • poniedziałek - piątek 7:30 - 15:30
      • Dyrektor - Agnieszka Pasieczna Wicedyrektor - Katarzyna Jackiewicz
      • email: sekretariat@zspposwietne.edu.pl.
      • administrator strony: i_gorecka@wp.pl
    • Logowanie